Huraaa, nareszcie!! Po długiej walce 45-calowy dolniak został opanowany.
Motocykl ten zaczynałem robić 3 garaże temu :) tzn. od początku tej rekonstukcji byłem zmuszony przeprowadzić 2 razy mój bajzel.
Harley wciąż sprawiał mi kłopoty, i nie tylko on! Również rózne sytuacje życiowe i warsztatowe sprawiły że ten motocykl zdecydowanie za długo zalegał w moim warsztacie, ale było warto (bynajmniej nie ze względów finansowych :( )....
Miałem z nim tyle przygód silnikowych i nie tylko, że bywały chwile zwątpienia, zwątpienia w sens tej całej dolnozaworowej afery.
We wtorek WLson został obleciany i to z niemałym hukiem. Wymaga nadal terapii regulacyjnej :) ale wszystko to z czym miałem kłopoty DZIAŁA!! (uszczelnienie silnika, żle złożone niektóre elementy, cieknąca skrzynia, brak ładowania, brak ostatniego biegu, tj. 3-go, no i opanowanie sztuki regulacji przedwojennego carburatora!.!.!.!.! wbrew pozorom gażnik prosty jak cep, ale doprowadzić go do współpracy z układem korbowo-tłokowym i zapłonowym....dziesiątki godzin!
Teraz już wiem, niema się co poddawać i zniechęcać przeciwnościami, trzeba UPARCIE dążyć do celu i nie stresować się niepotrzebnie, tylko robić swoje.
Teraz gdy WLka jezdzi wszystkie smutki poszły w zapomnienie, a ja jestem bogatszy o radość z jazdy, upór i sporo wiedzy na temat starych gazników :)
Dobranoc
Gratuluję! Masz powód do dimy
OdpowiedzUsuńDUMY! ;)
OdpowiedzUsuń